Archiwum kategorii: Bez lukru

GENDER – list Episkopatu Polski na Niedzielę Świętej Rodziny 2013

źródło: Niedziela.pl, 2013.12.18

Nie można milczeć wobec prób wprowadzania ideologii niszczącej antropologię chrześcijańską i zastępowania jej głęboko destrukcyjnymi utopiami, które niszczą nie tylko pojedynczego człowieka, ale i całe społeczeństwo – przypominają polscy biskupi. Zagrożeniom rodziny płynącym z ideologii gender poświęcili list pasterski Episkopatu Polski na Niedzielę św. Rodziny. W tym roku przypada ona 29 grudnia. Biskupi podkreślają w nim, że „także dzisiaj posłuszeństwo Bogu i Jego woli jest gwarantem szczęścia w rodzinie” a odrzucenie chrześcijańskiej wizji małżeństwa i rodziny prowadzi nieuchronnie do rozkładu rodzin i klęski człowieka.

Z niepokojem obserwują przyzwolenie społeczne na takie zjawiska jak osłabienie więzi rodzinnych, „powstawanie przeróżnych patologii w domach”, plagę rozwodów, praktykowanie od młodości tzw. „luźnych” czy „wolnych” związków, często za zgodą czy przy milczącej akceptacji rodziców, „brak otwarcia małżonków na dar życia”.

Jednak ich najwyższy niepokój budzą „próby zmiany pojęcia małżeństwa i rodziny narzucane współcześnie, zwłaszcza przez zwolenników ideologii gender i nagłaśniane przez media”. „Wobec nasilających się ataków skierowanych na różne obszary życia rodzinnego i społecznego czujemy się przynagleni – piszą biskupi – by z jednej strony stanowczo i jednoznacznie wypowiedzieć się w obronie małżeństwa i rodziny, fundamentalnych wartości, które je chronią, a z drugiej przestrzec przed zagrożeniami płynącymi z propagowania ich nowej wizji”.

W liście pasterskim na Niedzielę św. Rodziny biskupi wyjaśniają wiernym, czym jest ideologia gender i dlaczego jest tak groźna, w jakie obszary jest wprowadzana. Radzą też co robić wobec tej ideologii. Zwracają uwagę, że ideologia gender jest wprowadzana do Polski na różnych płaszczyznach życia społecznego. „Dokonuje się to najpierw przez prawodawstwo. Tworzone są dokumenty pozornie służące ochronie, bezpieczeństwu i dobru obywateli, które zawierają elementy mocno destrukcyjne” – przestrzegają. Jako przykład podają Konwencję Rady Europy przeciwko przemocy wobec kobiet, która – jak piszą – „choć poświęcona istotnemu problemowi i przemocy wobec kobiet, promuje jednak tzw. ‘niestereotypowe role seksualne’ oraz głęboko ingeruje w system wychowawczy nakładając obowiązek edukacji i promowania m.in. homoseksualizmu i transseksualizmu”.

W ocenie biskupów, „bardzo sprytnie pomija się fakt, że celem edukacji genderowej jest w gruncie rzeczy seksualizacja dzieci i młodzieży”. Taka edukacja to nic innego jak demontaż rodziny – podkreślają biskupi.

Episkopat apeluje do chrześcijan zaangażowanych w politykę oraz przedstawicieli ruchów religijnych i stowarzyszeń kościelnych, aby „odważnie podejmowali działania, które będą służyć upowszechnianiu prawdy o małżeństwie i rodzinie”. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebna jest dzisiaj edukacja środowisk wychowawczych. Trzeba koniecznie uświadamiać rodzicom, nauczycielom, osobom odpowiedzialnym za kształt polskiej szkoły, jak wielkie zagrożenie idzie wraz z ideologią gender – podkreślają biskupi.

Apelują też do instytucji odpowiadających za edukację, aby „nie ulegały naciskom nielicznych, choć bardzo głośnych środowisk dysponujących niemałymi środkami finansowymi, które w imię nowoczesnego wychowania dokonują eksperymentów na dzieciach i młodzieży”. – Wzywamy instytucje oświatowe, aby zaangażowały się w promowanie integralnej wizji człowieka – piszą polscy biskupi.

Wierzących zachęcają do żarliwej modlitwy w intencji małżeństw, rodzin oraz wychowywanych w nich dzieci.

List pasterski pt. „Zagrożenia rodziny płynące z ideologii gender” zostanie odczytany w kościołach w całej Polsce w Niedzielę św. Rodziny przypadającą w tym roku 29 grudnia.

ZAGROŻENIA RODZINY PŁYNĄCE Z IDEOLOGII GENDER 
List Pasterski na Niedzielę Świętej Rodziny

Umiłowani w Chrystusie Panu! Siostry i Bracia!
Każdego roku w Oktawie Narodzenia Pańskiego przeżywamy Niedzielę Świętej Rodziny. Kierujemy myśl ku naszym rodzinom i podejmujemy refleksję na temat sytuacji współczesnej rodziny. Dzisiejsza Ewangelia ukazuje jak Rodzina z Nazaretu w trudnych sytuacjach starała się odczytać i wypełnić wolę Bożą. Taka postawa stawała się dla niej źródłem nowej siły. Jest to dla nas ważna wskazówka, że także dzisiaj posłuszeństwo Bogu i Jego woli jest gwarantem szczęścia w rodzinie.

Błogosławiony Jan Paweł II, do którego kanonizacji się przygotowujemy, przypomina, że prawda o małżeństwie jest „ponad wolą jednostek, kaprysami poszczególnych małżeństw, decyzjami organizmów społecznych i rządowych” . Prawdy tej należy szukać u Boga, ponie-waż „sam Bóg jest twórcą małżeństwa” (GS 48; HV 8). To Bóg stworzył człowieka mężczyzną i kobietą, czyniąc ich niezastąpionym dla siebie darem. Rodzinę oparł na fundamencie małżeństwa złączonego na całe życie miłością nierozerwalną i wyłączną. Postanowił, że taka właśnie rodzina będzie właściwym środowiskiem rozwoju dzieci, którym przekaże życie oraz zapewni rozwój materialny i duchowy.

Chrześcijańska wizja objawia najgłębszy, wewnętrzny sens małżeństwa i rodziny. Od-rzucanie tej wizji prowadzi nieuchronnie do rozkładu rodzin i do klęski człowieka. Jak pokazuje historia ludzkości, lekceważenie Stwórcy jest zawsze niebezpieczne i zagraża szczęśliwej przyszłości człowieka i świata. Nieliczenie się z wolą Boga w rodzinie prowadzi do osłabienia więzi jej członków, do powstawania przeróżnych patologii w domach, do plagi rozwodów, do tak zwanych „luźnych” czy „wolnych” związków praktykowanych już od młodości, często za zgodą czy przy milczącej akceptacji rodziców. Powoduje też brak otwarcia się małżonków na dar życia, czego owocem są negatywne demograficzne skutki. Z niepokojem obserwujemy coraz większe przyzwolenie społeczne na te zjawiska.

Zrozumiałe jest zatem, że muszą budzić nasz najwyższy niepokój również próby zmiany pojęcia małżeństwa i rodziny narzucane współcześnie, zwłaszcza przez zwolenników ideologii gender (czyt. dżender) i nagłaśniane przez media. Wobec nasilających się ataków skierowanych na różne obszary życia rodzinnego i społecznego czujemy się przynagleni, by z jednej strony stanowczo i jednoznacznie wypowiedzieć się w obronie małżeństwa i rodziny, fundamentalnych wartości, które je chronią, a z drugiej przestrzec przed zagrożeniami płynącymi z propagowania ich nowej wizji.

Spotykamy się z różnymi postawami wobec działań podejmowanych przez zwolenników ideologii gender. Zdecydowana większość nie wie, czym jest ta ideologia, nie wyczuwa więc żadnego niebezpieczeństwa. Wąskie grono osób – zwłaszcza nauczycieli, rodziców i wychowawców, w tym także katechetów i duszpasterzy – próbuje poszukiwać konstruktywnych sposobów jej przeciwdziałania. Są wreszcie i tacy, którzy widząc absurdalność tej ideologii uważają, że Polacy sami odrzucą proponowane im utopijne wizje. Tymczasem ideologia gender bez wiedzy społeczeństwa i zgody Polaków od wielu miesięcy wprowadzana jest w różne struktury życia społecznego: edukację, służbę zdrowia, działalność placówek kulturalno-oświatowych i organizacji pozarządowych. Przekaz medialny tych treści skupia się głównie na promowaniu równości i przeciwdziałaniu przemocy, przy jednoczesnym pomijaniu niebezpiecznych dalekosiężnych skutków tej ideologii.

1. Czym jest ideologia gender i dlaczego jest ona tak groźna?

Ideologia gender stanowi efekt trwających od dziesięcioleci przemian ideowo-kulturowych, mocno zakorzenionych w marksizmie i neomarksizmie, promowanych przez coraz bardziej radykalizujące się ruchy feministyczne oraz rewolucję seksualną zapoczątkowaną w 1968 roku. Gender promuje zasady całkowicie sprzeczne z rzeczywistością i tradycyjnym pojmowaniem natury człowieka. Twierdzi, że biologiczna płeć ma charakter jedynie kulturowy, że z biegiem czasu można ją sobie wybrać, a tradycyjna rodzina jest przeżytkiem i obciążeniem społecznym. Według gender, homoseksualizm jest wrodzony, zaś geje i lesbijki mają prawo do zakładania związków będących podstawą nowego typu rodziny, a nawet do adopcji i wychowywania dzieci. Promotorzy tej ideologii przekonują, że każdy człowiek ma tzw. prawa reprodukcyjne, w tym prawo do zmiany płci, do in vitro, antykoncepcji, a nawet aborcji.

Gender w swojej najbardziej radykalnej formie traktuje płeć biologiczną jako rodzaj przemocy natury wobec człowieka. Według niej, „człowiek zostaje uwikłany w płeć”, z której powinien się wyzwolić. Negując płeć biologiczną, człowiek zyskuje „prawdziwą, niczym nieskrępowaną wolność” i może wybierać tzw. płeć kulturową, która uwidacznia się wyłącznie w zewnętrznych zachowaniach. Człowiek ma ponadto prawo do spontanicznej zmiany dokonanych już w tym zakresie wyborów w obrębie pięciu płci, do których zalicza się: gej, lesbijka, osoba biseksualna, transseksualna i heteroseksualna.

Niebezpieczeństwo ideologii gender wynika w gruncie rzeczy z głęboko destrukcyjnego charakteru zarówno wobec osoby, jak i relacji międzyludzkich, a więc całego życia społecznego. Człowiek, pozbawiony stałej tożsamości płciowej, gubi bowiem sens swego istnienia, nie jest w stanie odkryć i wypełnić zadań stojących przed nim w jego rozwoju osobowym, rodzinnym i społecznym, także zadań dotyczących prokreacji.

2. W jakie obszary wprowadzana jest ideologia gender?

Ideologia gender jest wprowadzana do Polski na różnych płaszczyznach życia społecznego. Dokonuje się to najpierw poprzez prawodawstwo. Tworzone są dokumenty pozornie służące ochronie, bezpieczeństwu i dobru obywateli, które zawierają elementy mocno destrukcyjne. Przykładem jest Konwencja Rady Europy przeciwko przemocy wobec kobiet, która, choć poświęcona istotnemu problemowi przemocy wobec kobiet, promuje jednak tzw. „niestereotypowe role seksualne” oraz głęboko ingeruje w system wychowawczy nakładając obowiązek edukacji i promowania, m.in. homoseksualizmu i transseksualizmu. W ostatnim półroczu powstał nawet projekt tzw. ustawy „równościowej”, poszerzającej katalog zakazu dyskryminacji, m.in. ze względu na „tożsamość i ekspresję płciową”. Przyjęcie projektu ogranicza w konsekwencji wolność słowa i możliwość wyrażania poglądów religijnych. Ktokolwiek w przyszłości ośmieli się skrytykować propagandę homoseksualną będzie narażony na konsekwencje karne. Stanowi to zagrożenie także dla funkcjonowania mediów katolickich oraz zakłada właściwie konieczność wprowadzenia autocenzury.

W kwietniu 2013 roku zostały opublikowane standardy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w odniesieniu do edukacji seksualnej, prowadzące do głębokiej deprawacji dzieci i młodzieży. Promują one m.in. masturbację dzieci w wieku przedszkolnym oraz odkrywanie przez nie radości i przyjemności, jakie płyną z dotykania zarówno własnego ciała, jak i ciała rówieśników. Elementy tych tzw. standardów są aktualnie wdrażane – powtórzmy: najczęściej bez wiedzy i zgody rodziców – np. w projekcie Równościowe przedszkole, współfinansowanym przez Unię Europejską. Autorki „Równościowego przedszkola” proponują między innymi, by w ramach zabawy chłopcy przebierali się za dziewczynki, dziewczynki za chłopców, a reszta dzieci zgadywała, kim są i tłumaczyła, dlaczego tak uważa. Projekt ten zawiera wiele innych podobnych kontrowersyjnych propozycji.

Takie standardy promowane są także w ramach szkoleń, warsztatów dla nauczycieli i wychowawców, czy projektów realizowanych w szkołach, placówkach wychowawczych i na uczelniach. Na wielu uniwersytetach w Polsce niemal nagle powstały kierunki studiów na temat gender (gender studies, czyt. dżender stadis). Kształci się na nich nowych propagatorów tej ideologii i głosi, że rodzina jest już przeżytkiem i nie ma znaczenia, czy dziecko jest wychowywane przez gejów czy lesbijki, bo jest w takich strukturach równie szczęśliwe, rozwijając się tak samo dobrze, jak dziecko wychowywane w tradycyjnej rodzinie. Przemilcza się natomiast badania, których wyniki wskazują na negatywne czy wręcz tragiczne skutki w życiu osób wzrastających w tego typu środowiskach: na tendencje samobójcze, zaburzenia w poczuciu tożsamości, depresje, wykorzystywanie seksualne czy molestowanie.

Gender sięga również obszaru kultury. Zgodnie z założeniami jej ideologów, w treści filmów, popularnych seriali, sztuk teatralnych, programów telewizyjnych, czy wystaw, są włączone – przy wykorzystaniu najnowszych technik manipulacyjnych – postacie i obrazy służące zmianie świadomości społecznej w kierunku przyjęcia ideologii gender.

Na polu medycyny mamy do czynienia z działaniami promującymi prawo do aborcji, antykoncepcji, zapłodnienia in vitro, chirurgicznej i hormonalnej zmiany płci, a także stopniowego wprowadzania „prawa” do eutanazji oraz do eugeniki, czyli możliwości eliminowania osób chorych, słabych, upośledzonych, które – zdaniem ideologów gender – są „niepełnowartościowe”. Wynika z tego, że człowiek w ogóle się już nie liczy, a ukrytym motywem są ostatecznie korzyści ekonomiczne.

Bardzo sprytnie pomija się fakt, że celem edukacji genderowej jest w gruncie rzeczy seksualizacja dzieci i młodzieży. Rozbudzanie seksualne już od najmłodszych lat prowadzi jednak do uzależnień w sferze seksualnej, a w późniejszym okresie życia do zniewolenia człowieka. Kultura „użycia” drugiej osoby dla zaspokojenia własnych potrzeb prowadzi przecież do degradacji człowieka, małżeństwa, rodziny i w konsekwencji życia społecznego. W następstwie takiego wychowania, realizowanego przez młodzieżowych edukatorów seksualnych, młody człowiek staje się stałym klientem koncernów farmaceutycznych, erotycznych, pornograficznych, pedofilskich i aborcyjnych. Poza tym zniewolenie seksualne często łączy się z innymi uzależnieniami (alkoholizm, narkomania, hazard) oraz z krzywdą wyrządzaną samemu sobie i innym (pedofilia, gwałty, przemoc seksualna). Taka edukacja to nic innego jak demontaż rodziny. Deprawacyjna działalność edukatorów seksualnych oparta o manipulacje jest możliwa, ponieważ większość rodziców, wychowawców, nauczycieli nie słyszała o działalności tego typu grup albo też nie widziała stosowanych przez nich materiałów edukacyjnych.

3. Co robić wobec ideologii gender?

Wobec ideologii gender niezwykle ważnym zadaniem jest uświadamianie zagrożeń, które z niej płyną oraz przypominanie podstawowych i niezbywalnych praw rodziny, przyjętych m.in. 30 lat temu przez Stolicę Apostolską w Karcie Praw Rodziny. Konieczne jest pod-jęcie działań, które przywrócą małżeństwu i rodzinie należne im miejsce, pozwolą rodzicom egzekwować ich prawo do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami i wartościami, zapewnią dzieciom możliwość integralnego rozwoju w domu i w szkole oraz pozwolą przedstawicielom nauki na przeprowadzanie i ogłaszanie wyników rzetelnych badań, pozbawionych presji ideologicznej.

Kościół stojący na straży dobra każdego człowieka ma nie tylko prawo, ale i obowiązek upominać się o naturalne Prawa Boże w życiu społecznym. Nie może więc milczeć wobec prób wprowadzania ideologii niszczącej antropologię chrześcijańską i zastępowania jej głęboko destrukcyjnymi utopiami, które niszczą nie tylko pojedynczego człowieka, ale i całe społeczeństwo. Nie mogą też pozostawać tu bezczynni chrześcijanie zaangażowani w politykę.

Zwracamy się zatem z gorącym apelem do przedstawicieli ruchów religijnych i stowarzyszeń kościelnych, aby odważnie podejmowali działania, które będą służyć upowszechnianiu prawdy o małżeństwie i rodzinie. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebna jest dzisiaj edukacja środowisk wychowawczych. Trzeba koniecznie uświadamiać rodzicom, nauczycielom, osobom odpowiedzialnym za kształt polskiej szkoły, jak wielkie zagrożenie idzie wraz z ideologią gender. Trzeba to czynić tym bardziej, że niejednokrotnie nie mówi się rodzicom wprost o tym, że ta ideologia jest wprowadzana do danej placówki oświatowej, a związane z nią treści „ubiera się” w pozornie niegroźne i interesujące metody i formy, np. zabawy.

Apelujemy także do instytucji odpowiadających za polską edukację, aby nie ulegały naciskom nielicznych, choć bardzo głośnych środowisk dysponujących niemałymi środkami finansowymi, które w imię nowoczesnego wychowania dokonują eksperymentów na dzieciach i młodzieży. Wzywamy instytucje oświatowe, aby zaangażowały się w promowanie integralnej wizji człowieka.

Wszystkich wierzących prosimy o żarliwą modlitwę w intencji małżeństw, rodzin oraz wychowywanych w nich dzieci. Prośmy Ducha Świętego, aby udzielał nam nieustannie światła rozumienia i dostrzegania niebezpieczeństw oraz zagrożeń, przed jakimi staje dziś rodzina. Módlmy się także o odwagę bycia ludźmi wiary i odważnymi obrońcami Prawdy. Niech w podejmowaniu tego trudu wzorem do naśladowania oraz pomocą duchową będzie Święta Rodzina z Nazaretu, w której wychowywał się Syn Boży – Jezus Chrystus.

W tym duchu udzielamy wszystkim pasterskiego błogosławieństwa.

Podpisali: Pasterze Kościoła katolickiego w Polsce
Za zgodność:
+ Wojciech Polak
Sekretarz Generalny KEP

Toksyczny splot

źródło: NaszDziennik.pl, Anna Zechenter, 2014.04.19

Niemcy chcą zemsty, my chcemy rewolucji. W tym momencie nasze interesy są takie same, ale kiedy nasze drogi rozejdą się, Niemcy będą naszym największym wrogiem” – ogłosił Lenin w 1920 roku. Dziś, prawie wiek później, w momencie formowania się nowego porządku w Europie, Rosja i Niemcy znów skazane są na siebie, a ich wzajemne stosunki stanowią mieszaninę fascynacji i nienawiści.

Moc więzi między Moskwą a Berlinem przelicza się na miliardy euro – zainwestowane oraz zarobione na wymianie handlowej. Podobnie jak w okresie międzywojennym, z tą wszakże różnicą, że wówczas wszystko działo się w tajemnicy: Niemcy – ograniczeni traktatem wersalskim – budowali niemieckie zakłady zbrojeniowe w ZSRS, a Sowieci korzystali na tym, otrzymując nowoczesne technologie oraz część niemieckiej produkcji.

Idea zbliżenia narodziła się jeszcze przed Rapallo. W 1920 roku organizator powersalskiej Reichswehry, gen. Hans von Seeckt, pisał: „Tylko dzięki ścisłej współpracy z Wielką Rosją Niemcy mają szansę zyskania pozycji siły liczącej się na świecie (…). Polska, Litwa, Łotwa zostały utworzone jako ściana oddzielająca Niemcy od Rosji”.

A Lenin dodawał: „Niepodległość Polski jest bardzo niebezpieczna dla Rosji Sowieckiej, ale możemy liczyć na Niemcy, które chcą połączyć się z nami, aby Polskę zdławić”.

O konkretach zaczęto rozmawiać po dwóch latach. Po sekretnym spotkaniu delegacji sowieckiej i niemieckiej w hotelu w Genui nocą z 15 na 16 kwietnia 1922 roku („konferencja w piżamach”) rankiem podpisano w Rapallo układ, który pozwolił z wolna wydźwignąć się obu państwom z zapaści. Pod Moskwą powstała fabryka samolotów Junkersa; produkcję uruchomił Krupp; gazy trujące wytwarzano w Trocku; fabryki amunicji powstały w Leningradzie, Tule i Złatouście; w stoczniach Leningradu i Nikołajewa budowano krążowniki i łodzie podwodne. Wyprodukowanym sprzętem dzieliły się Reichswehra i Armia Czerwona. W zorganizowanych przez Niemców szkołach lotniczych w Lipiecku i Borysoglebsku trenowali niemieccy i sowieccy lotnicy, a w ośrodku dla wojsk pancernych w Kazaniu – czołgiści.

Dojście do władzy Hitlera przerwało wprawdzie na czas jakiś tę współpracę, lecz i on zdał sobie w końcu sprawę z tego, że surowce może dostać tylko z Rosji. Dlatego już w 1935 roku podpisał układ zapewniający Sowietom ogromne kredyty. Stalin miał swoje powody: stawiał na wzajemne osłabienie się krajów „kapitalistycznych”, w tym Niemiec, planując równocześnie ekspansję terytorialną. Hitler z kolei musiał zniszczyć Polskę, by utorować sobie drogę w głąb Europy, bo obawiał się, że Polska wypełni swoje sojusznicze zobowiązania wobec Zachodu, uderzając w przypadku wojny na Niemcy. Ukoronowaniem „mądrości etapu” było zatem podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow i rozbiór Polski w 1939 roku. Dostawy niemieckich obrabiarek i czołgów w zamian za sowieckie surowce trwały aż do uderzenia III Rzeszy na ZSRS w 1941 roku. Wielu historyków nie ma dziś wątpliwości: zwycięstwo Sowietów w II wojnie światowej nie byłoby możliwe bez materialnego i technologicznego wsparcia III Rzeszy.

Lat siedemdziesiątych czar

Po wojnie, gdy w RFN dobiegły końca rządy chadeków, władzę w 1969 roku przejęli socjaliści, tradycyjnie ciążący ku ZSRS. Nastały lata 70. – rozpoczęło się tzw. odprężenie między Wschodem a Zachodem, którego podstawą w Europie była niemiecka Ostpolitik. Powszechne nastroje pacyfistyczne rozniecane przez sowiecką agenturę i znużenie retoryką zimnowojenną pozwoliły realizować Moskwie operację o kryptonimie operacyjnym „Zachód”. Zbliżenie służyło komunistom do moralnej i militarnej demobilizacji Zachodu. Dziś wiadomo, że w erze Willy’ego Brandta w centrum władzy Moskwa ulokowała całą plejadę agentów. Dla Rosjan pracował jeden z głównych architektów Ostpolitik Karl Wienand – za 10 tys. marek miesięcznie. Były to czasy słynnego „kanału Kieworkowa”, uruchomionego na prośbę Brandta skierowaną do Sowietów o możliwość „poufnej wymiany myśli”. Ówczesny szef KGB Jurij Andropow skorzystał natychmiast z zachęty.

Wiaczesław Kieworkow, rezydent KGB w RFN, we wspomnieniach „Tajny kanał” pisze, że sekretarz stanu i prawa ręka Brandta, Egon Bahr, zaproponował bezpośrednie kontakty, a następnie spotykał się z przedstawicielem Moskwy w Berlinie Zachodnim. Bahr, ochrzczony przez KGB pseudonimem „Dawid”, przyznał, że zdawał sobie sprawę z tego, z kim rozmawia. Jego zdaniem, Willy Brandt też doskonale wiedział, kogo reprezentuje Kieworkow.

„Kanał” przydał się, gdy chadecka opozycja podjęła w 1972 roku próbę obalenia rządu Brandta, uznawszy traktat ZSRS – RFN za „zdradę interesów narodowych”. Andropow zapytał wtedy Bahra za pośrednictwem Kieworkowa, czy można kupić głosy kilku posłów opozycji, i zarezerwował na ten cel 200 tys. marek. Zawsze pomocna enerdowska Stasi przekupiła dwóch deputowanych – i do uchwalenia wotum nieufności zabrakło w Bundestagu dwóch głosów. Jednym ze zdrajców był Julius Steiner, który zadowolił się 50 tys. marek, które – jak twierdzi – dostał z rąk samego Karla Wienanda. Sprawa drugiego deputowanego, zmarłego już Leo Wagnera, nie została wyjaśniona. Wobec samego Bahra nie wszczęto postępowania, ponieważ nie udowodniono mu działalności agenturalnej.

Więzi niemieckiej lewicy z Moskwą sięgały dawnych czasów: do dziś nie udało się ujawnić w pełni roli Herberta Wehnera, wiceprzewodniczącego SPD od 1964 roku, przyjaciela dwóch kolejnych przywódców NRD, Waltera Ulbrichta i Ericha Honeckera, jeszcze z lat 30. XX wieku, gdy wszyscy trzej jako niemieccy komuniści znaleźli schronienie w Moskwie. W 1966 roku Wehner został ministrem do spraw niemiecko-niemieckich i rozpoczął rozmowy z ówczesnym pierwszym sekretarzem w NRD, Ulbrichtem. Wiadomo też, że jeździł potajemnie do Honeckera. Ograniczył swoją aktywność dopiero wtedy, kiedy Urząd Ochrony Konstytucji poinformował Willy’ego Brandta, że Guenther Guillaume, jego osobisty sekretarz, jest płatnym agentem Stasi, a w zasadzie KGB. Skandal kosztował Brandta karierę polityczną.

Niemcy „rozumieją” Rosję

Następca Brandta, kanclerz Helmut Schmidt, do dziś nie rozstał się z przekonaniem, że Rosja jest Niemcom potrzebna. Pod koniec marca tego roku 95-letni socjaldemokrata okazał zrozumienie dla aneksji Krymu przez Putina. Sankcje uznał, rzecz jasna, za „głupotę”, bo „uderzą w Zachód tak samo jak w Rosjan”. I pochwalił Angelę Merkel za „ostrożność”. Wicekanclerz i szef MSZ od grudnia 2013 roku, Frank-Walter Steinmeier, też rozumie Putina. Wielbiciel gry Siergieja Ławrowa na gitarze irytował podczas swojej poprzedniej kadencji w MSZ nawet lewicowe media. „Berliner Zeitung” pisała o nim w 2009 roku, gdy odchodził po raz pierwszy z MSZ: „Nie ma w całej Europie drugiego ministra spraw zagranicznych, który był tak mile widziany w Rosji jak Steinmeier. Uosabia wszystko, co ceni się na Kremlu: kontynuację przyjaznej wobec Rosji polityki Gerharda Schroedera, polityki nastawionej na robienie interesów bez słowa krytyki pod adresem rosyjskiego autorytaryzmu. Osoba Steinmeiera stanowiła gwarancję, że Niemcy postrzegać będą Rosję także po odejściu Schroedera jako najbliższego europejskiego partnera”. Szef niemieckiej dyplomacji doskonale pojmował niechęć Putina do planu zainstalowania w Polsce tarczy antyrakietowej i ubolewał na łamach „Frankfurter Allgemeine Zeitung”: „W Polsce trauma rozbiorów kraju przez Niemców i Rosjan do dziś ma wpływ na decyzje polityczne”.

Teraz podróżuje na Ukrainę, gdzie spotyka się w cztery oczy z najbogatszym człowiekiem w kraju, „ojcem chrzestnym” Doniecka, wycenianym na 18 mld dolarów Rinatem Achmetowem, który wspierał finansowo Janukowycza w 2004 i 2010 roku i reprezentuje w parlamencie Partię Regionów Janukowycza. Jest właścicielem firmy System Capital Management, kontrolującej większą część ukraińskiego przemysłu metalowego i węglowego na wschodzie. „Steinmeier wydawał się bardzo zadowolony po tej rozmowie” – pisała „Sueddeutsche Zeitung”.

Gerhard Schroeder, kanclerz z ramienia socjalistów, który przed odejściem ze stanowiska w 2005 roku zdążył podpisać z Rosją umowę o budowie Gazociągu Północnego, by potem zająć w konsorcjum operatora Nord Stream lukratywną posadę, też spieszy ze wsparciem dla Putina. Kiedy w 2008 roku prezydenci krajów Europy Środkowej ratowali pod przywództwem Lecha Kaczyńskiego gruzińską niepodległość w Tbilisi, on mówił: „Rosja poczuła się okrążona, musiała reagować”. Teraz, gdy Putin podbija na oczach świata Ukrainę, powtarza znów, że „Rosjanie poczuli się zagrożeni” przez Zachód, który niepotrzebnie planował umowę stowarzyszeniową z Ukrainą, „każąc Ukraińcom wybierać między Ukrainą a Rosją”.

Co Steinmeier powie, gdy Putin każe wybierać Polakom między Polską a Rosją? Steinmeier, który uważa Putina za „demokratę bez skazy”, który błaźnił się, jeżdżąc z nim na traktorze?

Moskiewska pajęczyna

Także wielki biznes ma powody, by protestować przeciw sankcjom. Niemcy są drugim co do wielkości partnerem handlowym Rosji. Według niemieckiej Izby Handlu Zagranicznego, w 2013 roku działało w Rosji 6200 niemieckich firm – o 100 więcej niż rok wcześniej. Włożyły one w sumie około 20 mld euro w fabryki i inne przedsięwzięcia. Volkswagen w ciągu ostatnich sześciu lat zainwestował 1,3 mld euro w Kałudze pod Moskwą, a planuje kolejne 1,2 miliarda. Od stanu stosunków rosyjsko-niemieckich zależy dziś 400 tys. miejsc pracy w RFN. Dlatego wszystkie wielkie koncerny zachowują się bardzo powściągliwie w ocenie sytuacji w Rosji. Rzecznik BMW mówi: „Na dystans trudno jest dokładnie oceniać procesy zachodzące w Rosji lub na Ukrainie”. Fraport, który ma 35,5 proc. udziałów w lotnisku Pułkowo w Sankt Petersburgu, nie wypowiada się w ogóle. Kontrakty z Rosją dają 20 proc. jego obrotów.

Federalny Urząd Statystyczny informuje, że w roku 2013 Niemcy dostarczyły Rosji towarów za 36,1 mld dolarów, a wielkość handlu między oboma krajami zamyka się kwotą 76,5 mld euro. Juergen Fitschen, figura na rynku finansowym, m.in. jeden z prezesów Deutsche Bank, obwieścił: „Musimy uniknąć za wszelką cenę nowej zimnej wojny, bo w przypadku sankcji Rosja jeszcze bardziej się zdystansuje od Zachodu – politycznie i gospodarczo”.

Zawsze ta troska Zachodu o „ucywilizowanie” Rosji przez zbliżenie… A przecież to Moskwie zależy na tym, by opleść Zachód siecią zobowiązań i uczynić go bezbronnym w kryzysowych momentach. Niektóre firmy są tak mocno związane z Rosją, że „sankcje zagroziłyby ich egzystencji” – twierdzi prezes Stowarzyszenia Handlu Zagranicznego (BGA) Anton Boerner. Grozi nawet, że Rosja mogłaby niemieckie przedsiębiorstwa… wywłaszczyć. Jak w czasach likwidacji polityki NEP?

Obywatele RFN są przestraszeni tak bardzo, że zapomnieli o obrazach z Majdanu i własnym oburzeniu na Putina – większość jest przeciw sankcjom: nie chcą stracić miejsc pracy, boją się spadku tempa wzrostu gospodarczego.

Caryca Angela sprzyja

A nad wszystkim czuwa kanclerz Angela Merkel – wychowana w domu „czerwonego pastora” Horsta Kasnera, który służył władzom NRD do rozbijania Kościoła ewangelickiego, zapatrzona w portret carycy Katarzyny II stojący, jak wieść głosi, na jej biurku. Czasem zarzuci Putinowi „łamanie praw człowieka”, napomknie o „utracie przez Putina kontaktu z rzeczywistością” – jakie to ma jednak znaczenie? Prywatne koncerny pilnują własnych interesów, a Merkel nawet nie sugeruje im zmiany stanowiska. Tajemnicą poliszynela jest, że w rozmowach z Komisją Europejską sprzyja Rosjanom.

Kiedy latem Gazprom przejmie, zgodnie z podpisanymi już umowami, znaczną część niemieckich gazociągów i magazynów w zamian za udostępnienie Niemcom swoich złóż, nowe drogi przesyłowe – razem z tymi, które Gazprom kontrolował wcześniej – uczynią z RFN najszerszy trakt na rynki Zachodu.

„Czas pokaże, czy na gruzach Europy powstanie niemiecka hegemonia czy komunistyczna federacja” – mówił Lenin. Na razie stoimy przed nową odsłoną starego dramatu: niemiecka dominacja jest aż nadto widoczna w starej Unii, a Rosja, chociaż wciąż gospodarczo słaba, nabiera sił za pieniądze Zachodu. Głównym graczom Polska będzie przeszkadzać – tak jak przeszkadzała w 1918 roku, potem w 1920, 1939, wreszcie w 1945. Napór z obu stron narasta powoli, lecz nieustannie. Znów jesteśmy w kleszczach. Jak długo jeszcze pozwolą nam cieszyć się tym tworem państwowym, który dostaliśmy jako produkt uboczny transformacji komunizmu?