Archiwum kategorii: Edukacja

Przywróćmy wzrok Panu Waldkowi !

Pan Waldek Kraśnicki od dzieciństwa cierpi na retinopatię barwnikową,

która w niemalże całkowitym stopniu ogranicza pole widzenia.

Co więcej od dzieciństwa porusza się o kulach. Posiada pierwszą grupę inwalidzką.

Pomimo tego jest informatykiem, który utrzymuje swoją czteroosobową rodzinę oraz opiekuje się całkowicie niewidomą żoną.

Możliwość poprawienia jego wzroku niesie terapia komórkami macierzystymi.

Dochody, które zaspokajają minimalne miesięczne potrzeby rodziny oraz zakup leków nie pozwalają na pokrycie kosztownej operacji (20 000 PLN), która w znacznym stopniu przywróciłaby mu wzrok.

Z roku na rok obserwuje się jego coraz mniejszą samodzielność związaną z pogłębiającymi się problemami zdrowotnymi, dlatego naszym celem jest przywrócenie wzroku Panu Waldkowi. Każdy Państwa gest jest ważny ponieważ prowadzi do poprawy samodzielności jego rodziny!

Razem pomożemy mu ujrzeć swoją rodzinę, aby mógł jeszcze lepiej się o nią troszczyć!

Tak Pan Waldek widzi

Tak będzie widział!

Pięć rad Ojca Pio, byś był zbawiony

źródło: Fronda.pl, 2016.08.23

Ojciec Pio

Ojciec Pio

Nie trzeba wiele, aby wieść życie naprawdę pobożne.

Wystarczy wyakcentować w życiu duchowym pewne zasady i wprowadzić je w czyn.

Pierwsza rada
– to zdanie św. Pawła Apostoła: Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra (Rz 8,28). To prawda, że Bóg potrafi nawet zło przemienić w dobro, ale pod warunkiem, że człowiek będzie Mu oddany bez żadnych zastrzeżeń. A więc także i grzechy, od których nie zawsze cię Bóg zachowa, On w swej Opatrzności potrafi obrócić w dobro, jeśli Mu będziesz służył. I tak, gdyby król Dawid nie popełnił grzechu, to chyba nigdy by się nie zdobył na tak wielką pokorę. Także i Magdalena nie miłowałaby tak gorąco Jezusa, gdyby nie zostały jej przebaczone liczne grzechy. A Jezus nie przebaczyłby jej, gdyby ich nie popełniła.

Rozważaj więc wielkie Boże miłosierdzie – ono przemienia nasze nędze w dzieło swojej dobroci i łaskawości. Ono z naszej złości i jadu nieprawości potrafi wysączyć zbawcze soki dla naszych dusz. Czyż więc On nie potrafi tego uczynić z naszych utrapień, trosk i doświadczeń? I dlatego nie trzeba dręczyć się utrapieniami, jakiekolwiek by one nie były, a tylko starać się z całego serca kochać Boga, a wszystko wyjdzie na dobre. Nawet nie trzeba za dużo przemyśliwać nad tym, co z tego będzie, kiedy to będzie i jakie to dobro będzie. Jeśli Bóg kładzie ci na oczy błoto niewiedzy, to nie po to, by pozbawić cię wzroku, ale byś lepiej widział i by cię uczynić wspaniałym, godnym miłości i podziwu wobec aniołów. Może Bóg chce, byś upadł, jak ongiś to uczynił ze św. Pawłem, który spadł z konia?

Nie trać więc nadziei i odwagi z tego powodu, że upadasz, ale uczyń wielki akt pokory, ożywiając i odnawiając nadzieję. Tracić otuchę i niecierpli

wić się po upadku — to sztuczka i zasadzka nieprzyjaciela, to oddanie mu broni i pozwolenie mu na odniesienie zwycięstwa. A więc nie czyń nigdy tego, gdyż łaska Pana zawsze jest gotowa, by cię podźwignąć.

Druga rada
Niech ona będzie wyryta w twej duszy: Bóg jest naszym Ojcem. Czy jest więc sens bać się takiego Ojca, który powiedział i zapewnił nas, że bez Jego woli i Opatrzności nawet włos z głowy nam nie spadnie? Jest to naprawdę wspaniałe, że będąc dziećmi takiego Ojca, mamy i powinniśmy spełniać kolejne zadanie: kochać Go i służyć Mu! Wypełniaj więc swoje obowiązki i nie martw się o nic więcej. Zobaczysz, że gdy tak będziesz układał swoje życie, to Jezus sam zatroszczy się o ciebie. „Myśl o Mnie, a ja będę myślał o tobie” — powiedział kiedyś Jezus do św. Katarzyny ze Sieny. A Mędrzec powiada: „Ojcze Odwieczny, Twoja Opatrzność rządzi wszystkim” (por. Mdr 14, 3).

Trzecia rada
Trzeba zachowywać to, o czym nauczał Boski Mistrz, gdy mówił do swoich uczniów: „Czy brak wam było czego?” (Łk 22, 35). Warto dobrze się nad tym tekstem

zastanowić i rozważyć go. Bez pieniędzy, bez obuwia, bez ubrania – tylko w jednej tunice posłał Jezus swych uczniów w świat. I potem mówił do nich: „Czy brak wam było czego, kiedy was posyłałem bez trzosa, bez torby i bez sandałów?” (Łk 22, 35). A oni odpowiedzieli, że niczego im nie brakowało. Dlatego i tobie to samo powiadam, że kiedy ogarnia cię zmęczenie i zniechęcenie, i nie odczuwasz żadnej ufności względem Boga, to czy ten trud powalił cię kiedy? Odpowiesz mi z pewnością, że nie. I dlatego pragnę dodać: czemu więc nie starasz się ochoczym sercem pokonać przeciwności? Jeśli cię Bóg nie opuścił w przeszłości, to jakże mógłby cię opuścić w przyszłości? Przecież w przyszłości będziesz do Niego należał bardziej, niż w przeszłości. Nie trzeba więc trwożyć się tym, co w przyszłości ma się stać w świecie. Może ono (zło) w ogóle nie przyjdzie? A choćby przyszło, to Bóg da ci siły do wytrzymania i zniesienia go. Boski Mistrz polecił św. Piotrowi, by szedł po falach morskich. Św. Piotr uląkł się, gdy zawiał wiatr i zaczął tonąć. A Boski Mistrz podał mu rękę i rzekł z wyrzutem: „Małej wiary, czemu zwątpiłeś?” (Mt 14, 31). Jeśli Bóg każe nam chodzić po wzburzonych falach, to nie trzeba wątpić, nie trzeba się lękać. Bóg jest z tobą, a ty miej odwagę, a cieszyć się będziesz wolnością.

Czwarta rada
Czwarta rada dotyczy wieczności. Dla dzieci Bożych bardzo małe znaczenie ma to krótkie życie, które przemija, gdyż przez wieczność będziemy żyli w chwale Bożej. Zastanów się więc, czy idziesz właściwą drogą do wieczności, czy już stawiasz swoją stopę na tej drodze. Oby w tym kierunku szły twoje nogi i byś był szczęśliwy, bo nie ma znaczenia życie w tym przemijającym i niespokojnym świecie.

Piąta rada
Chciałbym, aby ona na zawsze była w twoim umyśle wyryta. Jej treścią są słowa z listu św. Pawła do Galatów: „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (6,14). Zachowaj w sercu Jezusa Ukrzyżowanego, a wszystkie krzyże świata wydadzą się tobie różami. Kolce korony cierniowej Zbawiciela, które raniły Jego głowę i ranią także naszą, nie spowodują w żaden sposób innych ran.

Dopóki będzie choćby jedna kropelka krwi w naszym ciele, dopóty będzie trwała walka między dobrem a złem. Próby, jakim cię poddaje i jakimi cię doświadcza Pan, są wyróżniającym znakiem Jego szczególnego umiłowania i jakby drogocenną perłą dla twej duszy. Te wszystkie trudności przeminą bardzo szybko, jak przemija zima, a po niej nastaje wiosna. Także i po naszym życiu doczesnym, które tak szybko przemija, nastanie niekończąca się wiosna, która będzie tym bogatsza i piękniejsza, im więcej było nawałnic i burz.

DAR NIEPOKALANEGO SERCA

źródło: Milujciesie.org.pl, 2016.07.25

Dar Niepokalanego Serca

Dar Niepokalanego Serca

Ojciec Święty Jan Paweł II zapytany, jakie sanktuarium maryjne zrobiło na nim największe wrażenie, odpowiedział: „Kaplica Cudownego Medalika na ulicy du Bac w Paryżu”.

Powstanie Cudownego Medalika – wizerunku Matki Bożej wytłoczonego na Jej własne polecenie – przypomina historię namalowania obrazu Jezusa Miłosiernego na podstawie wizji i objawienia, którymi została obdarzona św. Faustyna Kowalska. Burzliwy w dziejach Francji i Europy przełom wieków XVIII i XIX obfitował w wydarzenia zupełnie skrajne. W czterdzieści lat po krwawej rewolucji i po późniejszych wojnach napoleońskich we Francji przywrócono monarchię. Ale ferment polityczny i społeczny trwał nadal.

W tych czasach Katarzyna Labouré, kilkunastoletnia wiejska dziewczyna z Burgundii, bez wykształcenia, zaczęła odczuwać pragnienie wyłącznego poświecenia się Bogu. Po śmierci matki, którą straciła, mając dziewięć lat, obrała Maryję Pannę za swą matkę i w głębi duszy marzyła, by Ją kiedyś zobaczyć w rzeczywistości. W Katarzynie dojrzewało powołanie do życia zakonnego. Mimo trudności rodzinnych i oporu ojca, potrzebującego pracowitej córki w gospodarstwie, a także dzięki swej niezwykłej wytrwałości owa młodziutka dziewczyna podjęła decyzję o wstąpieniu do znanego z dobroczynności i opieki nad ubogimi Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo. 21 kwietnia 1830 r. w Paryżu na ul. du Bac Katarzyna rozpoczęła nowicjat. Był rok 1830, 18 lipca. „Około godziny dwunastej w nocy usłyszałam dziwny głos, wzywający mnie trzykroć po imieniu. Zobaczyłam jakieś dziecię w bieli, jaśniejące całe, z wyglądu liczące mniej więcej cztery do sześciu lat.Dziecię to rzekło mi: »Chodź do kaplicy, bo Najświętsza Dziewica czeka na ciebie!«”.

I rzeczywiście – gdy tylko Katarzyna weszła do kaplicy, pojawiła się Matka Boża i usiadła na fotelu przy ołtarzu. Katarzyna uklękła przy Niej, położyła ręce na Jej kolanach i cała zatonęła w kontemplacji. „Tak jakoś nie mogłam się pogodzić z myślą i uwierzyć, że znajduję się wobec żywej Matki Boskiej… Nie wiem, jak długo rozmawiałam z Najświętszą Panną. Przypominam sobie tylko, że Matka Boska po długiej rozmowie odeszła stamtąd i zniknęła, rozwiawszy się niby poranna mgła w tym samym miejscu, z którego przyszła, po prawej stronie ołtarza. Gdy powstałam z klęczek, zobaczyłam znowu promienną dziecinę, która mnie nie opuściła, mówiąc mi: »Ona już odeszła«.

Rozmowa z Matką Bożą dotyczyła misji, którą Bóg powierzył Katarzynie. Misji, która miała zostać podjęta w trudnym czasie prześladowań Kościoła, powikłanej sytuacji w jej ojczyźnie, kryzysu wkradającego się do zgromadzeń zakonnych. Wizja nieszczęść splatała się z pociechą i obietnicą opieki Bożej:

Nieszczęść przyjdą dni i widma niebezpieczeństwa zawisną nad wami, ale nie lękajcie się. Dobry Bóg za przyczyną św. Wincentego ochroni od zagłady oba zgromadzenia. Ja będę przy was, nie bójcie się! Nadejdzie taki dzień, że niebezpieczeństwo będzie się zdawało wprost nieuchronne, wszystko już zda się wam stracone, ale ufajcie wciąż. Ja was nie opuszczę.

Siostra Katarzyna, opisując później swoje widzenie i słowa Matki Bożej, kilkakrotnie wspominała o wyrazie bólu i ogromnego smutku widocznych na twarzy Maryi. Rzeczywiście, jeszcze w tym samym miesiącu wybuchła w Paryżu rewolucja. Drugie objawienie miało miejsce 27 listopada 1830 r. Matka Boża objawiła się wtedy w inny sposób:

Ujrzałam Najświętszą Dziewicę obok obrazu św. Józefa. Wzrostu była średniego. Z całej postaci Królowej Nieba tchnęło jakieś dziwne piękno, którego wprost nie mogę opisać – wspominała Katarzyna. Suknię miała jedwabną, koloru porannej zorzy, zapiętą aż po szyję; rękawy sukni były wąskie. Na głowie miała biały niby mgła poranna welon, który faliście spadał z obu stron aż do stóp… Oblicza Jej nic nie zasłaniało. Stała na kuli, raczej na półkuli. W rękach wzniesionych z gracją do wysokości pasa trzymała inną kulę (wyobrażającą cały świat), który Ona przyciskała do swojego serca. Oczy miała wzniesione ku niebu, z oblicza bił rajski czar…

Ten szczegółowy opis wizji Matki Bożej Katarzyna uzupełniła słowami Maryi, tłumaczącymi znaczenie kuli w Jej ręku: ona przedstawia świat, Francję i duszę każdego człowieka. Na palcach Maryi Katarzyna zauważyła pierścienie z drogich kamieni i usłyszała objaśnienie, że symbolizują one łaski wylewane na ludzi, którzy proszą o wstawiennictwo Matki Bożej. Z niektórych pierścieni padały snopy promieni, z innych nie – te ostatnie symbolizowały łaski, o które ludzie nie proszą. Maryja wypowiedziała to z bólem. Natomiast przepełnia ją radość, że może obsypywać łaskami tych, którzy o nie proszą z ufnością. Podczas tego widzenia całą postać Maryi zaczął otaczać owalny nimb z napisem: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy”.

Podczas tej wizji Katarzyna otrzymała polecenie wybicia medalika, mającego odzwierciedlać Maryję z rozłożonymi rękami, z których spływają na świat promienie łask. Na rewersie widniał krzyż, a pod nim monogram Najświętszej Maryi Panny oraz poniżej dwa serca: Jezusowe otoczone cierniami i Maryi przebite mieczem. Ta druga strona medalika ma głębokie znaczenie teologiczne. Symbolizuje Maryję pod krzyżem Jezusa, jakby zrośniętą z nim. Motyw ten został wykorzystany wiele lat później w herbie papieża Jana Pawła II. Poniżej widnieją obok siebie dwa serca: Matki i Syna. Dziś po objawieniach w Fatimie, gdy kult Niepokalanego Serca Maryi dołączony został do kultu Serca Jezusowego, rozumiemy lepiej, jak te dwa Serca, najdoskonalej zjednoczone ze sobą, chcą być blisko serca każdego człowieka, chcą je ochraniać, prowadzić, przybliżać do siebie.

Siostra Katarzyna nie pojmowała całej symboliki medalika – to były czasy jeszcze przed ogłoszeniem dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Ale Najświętsza Panna uznała, że „Litera M i dwa serca wyrażają wystarczająco dużo” i napisu na tej stronie medalika nie potrzeba. Z medalikiem Maryja związała następującą obietnicę: „Obfitość łask spadnie na tych, którzy go będą nosić z ufnością”. Wzywa więc do ufności, tak jak Jej Boski Syn, gdy polecił siostrze Faustynie umieścić na swoim wizerunku słowa: „Jezu, ufam Tobie”. Siostra Katarzyna ujrzała Matkę Bożą jeszcze jeden raz – w grudniu tego samego roku. Wizja trzecia była jakby potwierdzeniem dwóch poprzednich i całego przesłania przekazanego młodej zakonnicy, a kończyły ją słowa: „Córko moja droga, już Mnie więcej nie zobaczysz, lecz głos mój często będziesz słyszała podczas modlitwy”.

Nikt poza spowiednikiem i przełożonymi nie wiedział o objawieniach. Katarzyna zachowała je w tajemnicy do końca życia. Polecenie Maryi dotyczące medalika powierzyła swojemu spowiednikowi, sceptycznie nastawionemu do jej relacji; wkrótce jednak ów duchowny, zdumiony zapowiedzią krwawych przewrotów we Francji, która to przepowiednia szybko się sprawdziła, postanowił skontaktować się z arcybiskupem Paryża ks. de Quelenem. Ten zaś, posłuszny poleceniu Matki Bożej, kazał wybić oraz rozpowszechniać medalik. Pierwsze 1500 sztuk maryjnego medalika ujrzało światło dzienne w czerwcu 1832 r. Jak się okazało, medalik zaczął się niezmiernie szybko rozchodzić między ludźmi. Co więcej – zaczęły temu towarzyszyć liczne nawrócenia, a także uzdrowienia. Jak zapisują biografowie Katarzyny Labouré, gdy w lipcu 1832 r. wybuchła w Paryżu epidemia cholery, siostry szarytki rozdawały medaliki wśród osób dotkniętych chorobą i obserwowały zmniejszanie się epidemii.

Kult Matki Bożej związany z medalikiem dotarł zdumiewająco szybko do Włoch, Hiszpanii, Szwajcarii, Belgii i Polski, następnie do Chin i obu Ameryk. Według obietnic Niepokalanej cudowne działanie medalika zostało potwierdzone w następnych latach przewrotów i wojen: podczas wydarzeń Wiosny Ludów 1846 – 1848, potem w czasie wojny prusko-francuskiej i Komuny Paryskiej w 1870 r. Czciciele Maryi uciekający się do Niej i noszący medalik doznawali Jej przemożnej opieki. Domy sióstr miłosierdzia – choć znajdujące się w wirze walk – były oazą bezpieczeństwa; chronili się tam uciekinierzy i ranni, a żadnej z sióstr nic się nie stało. Kult Maryi Niepokalanej szerzył się nadal. Szczególnie przyczynił się do tego biskup Paryża, ksiądz de Quelen, który poświęcił swoją diecezję Niepokalanemu Poczęciu Maryi. Do tekstu Litanii loretańskiej dołączono wezwanie: „Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta, módl się za nami!”.

Niewątpliwie najwyższym uznaniem tego przymiotu Maryi było ogłoszenie 8 grudnia 1854 r. bullą Innefabilis Deus papieża Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi Panny. W Polsce kult Maryi związany z Cudownym Medalikiem objawił się w szczególnie widoczny sposób w życiu i działalności św. Maksymiliana Marii Kolbego. Wyrazem tej czci było założenie przezeń Rycerstwa Niepokalanej. Męczeńska śmierć ojca Kolbego w 1941 r. w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu to poruszający dowód zrozumienia tego, co znaczy znaleźć swoje miejsce z Maryją pod krzyżem Jezusa. Jezus, wiszący na krzyżu, zwrócił się do swej Matki, wskazując ucznia: „Oto syn Twój”. Doświadczenia św. Katarzyny Labouré i objawienie Cudownego Medalika pokazują, że Maryja wciąż, na różne sposoby, realizuje testament z krzyża. Niech Jej inicjatywa i działania pobudzają nas do naśladowania Jana, który wziął Matkę do siebie. Wobec różnych prób i wydarzeń w naszym życiu dobrze jest utrzymać ten bliski, dziecięcy kontakt z daną nam przez Jezusa Matką.

Noszenie na szyi Cudownego Medalika to nie praktyka magiczna, ale przypomnienie, że Ona jest w każdej chwili gotowa do obrony tego, który się do Niej ucieka, to zachęta do powtarzania modlitwy wyrytej na awersie. Noszenie medalika przekazanego nam przez Maryję jest dwustronnym zobowiązaniem: Ona bierze noszącego (noszącą) pod swoją opiekę, a on (ona) wyraża pragnienie pójścia z Nią przez życie ku świętości – w poczuciu własnej słabości, ale ufny(-a) w moc imienia Niepokalanej. Kto nosi medalik Najświętszej Maryi Panny, będzie się starał(a) nie utracić łaski uświęcającej, a jeśliby się to zdarzyło, w sakramencie pokuty wyzna swój grzech, aby odzyskać co prędzej życie Boże w swej duszy; będzie też walczył(a), by dobro zwyciężało w nim, w rodzinie i w ojczyźnie.

Dawni rycerze polscy na swoich puklerzach nosili ryngrafy z wizerunkiem Maryi, z Jej imieniem na ustach ruszali do walki. Skromny medalik o tak bogatej wymowie duchowej ma towarzyszyć dzisiejszemu człowiekowi w codziennych, prostych czynnościach spełnianych w łączności z Maryją. To droga dla każdego, w każdym czasie. Ileż to osób ma zwyczaj nosić w medalionie lub portfelu zdjęcia swoich najbliższych. Także i ów maryjny medalik to noszenie wizerunku Osoby, która nas kocha bezgranicznie razem ze swoim Synem.